Lord Gwyn zapisał się w historii świata jako pierwszy Władca Pogorzelisk. Poświęcił własną duszę, by ponownie rozpalić Pierwszy Płomień i podtrzymać Erę Ognia. Jednak mimo że był istotą równą bogom nie był w stanie podtrzymywać życiodajnego ognia w nieskończoność. Z czasem, gdy jego moc przestała wystarczać, nadszedł Wybrany Nieumarły, który położył kres królewskiej warcie i zajął jego miejsce. Później przyszedł kolejny, równie potężny następca. A po nim kolejny i kolejny… Mijały tysiące lat, a Era Ognia wciąż była sztucznie podtrzymywana. Ludzie kurczowo trzymali się światła, strwożeni wizją świata pogrążonego w ciemnościach. Zrozumieli, że przynajmniej raz na określony czas muszą wytypować czempiona, który poświęci się dla ogółu, by podtrzymać Pierwszy Płomień. Nie zawsze były to jednak istoty, które podejmowały się tego z własnej woli. Czasem, przyparci do muru, zwyczajnie nie mieli innego wyboru. Bywali też do szpiku kości zepsuci, jednak wystarczająco potężni, by na nowo rozpalić płomień. Taką istotą był właśnie Aldrich, którego historia zapamięta jako Pożeracza Bogów.
Obżarstwo
Choć trudno w to uwierzyć, Aldrich był niegdyś duchownym należącym do Białej Drogi – kościelnej organizacji, której celem było nadanie sensu życia wszystkim wiernym Nieumarłym. Było to jednak wyłącznie przykrywką, by pozbyć się niewygodnego problemu, jaki dla Kościoła stanowili Nieumarli. Najczęściej byli oni bowiem wysyłani na święte misje, z których mieli już nigdy nie powrócić. Podobnie było z Aldrichem, który pod płaszczykiem sługi bożego skrywał wyjątkowo podłe zamiary. Czerpał on bowiem sadystyczną przyjemność z pożerania ludzi i wsłuchiwania się w ich agonalne jęki. Ten zły człowiek tak bardzo rozsmakował się w ludzkim mięsie, że zajadał się nim coraz częściej i częściej, aż wreszcie jego ciało napuchło do gargantuicznych wręcz rozmiarów, z czasem stając się rozlaną paskudną breją mięsa i kości. Aldrich jednak, nawet gdy już na dobre zatracił ludzki wygląd, ciągle łaknął więcej i stawał się coraz większy.
Roztycie zdeprawowanego duchownego zbiegło się w czasie ze spiskiem Pontyfika Sulyvahna, który przejął kontrolę nad miastem Ithryll, zdetronizował i uwięził uprzednio panującego tam Gwyndolina Mroczne Słońce – ostatniego potomka i prawowitego spadkobiercę Lorda Gwyna. W tym samym mieście rezydował także Aldrich, który zaczął powoli stanowić problem dla spiskowca. Być może dlatego, że powoli stawał się dość potężny, by podważyć jego władzę, lub dlatego, że zwyczajnie niepokoił mieszkańców Mroźnej Doliny. Pontyfik znalazł więc sposób, by się go pozbyć. Aldrich, jako przedstawiciel Białej Drogi, zostaje oddelegowany do położonej z dala od miasta Katedry Głębin, gdzie zapewne miał odpokutować swój grzech obżarstwa. Miejsce to, za sprawą znajdującego się tam konsekrowanego zbiornika wodnego słynęło z oczyszczania wszystkich tych, w których zalęgła się ciemność. Nim duchowny opuszcza Ithryll, Sulyvahn wręcza mu małą lalkę. Były one wręczane wyłącznie cenionym poddanym, aby ci, gdy już wypełnią powierzone im zadanie, mogli bezpiecznie powrócić do domu. Lalka umożliwiała bowiem przekroczenie magicznej bariery oddzielającej Ithryll od reszty świata.
Plugawe zarzewie
Pomimo tego, że Aldrich miał zostać oczyszczony ze swych plugawych rządz, hierarchowie Katedry, widząc kryjący się w nim potencjał, podejmują inną decyzję. Postanawiają bowiem utuczyć duchownego jeszcze bardziej, zaspokajać wszystkie jego straszliwe zachcianki, aż ten stanie się na tyle potężny, by w niedalekiej przyszłości stać się kolejnym zarzewiem Pierwszego Płomienia i podtrzymać Erę Ognia. Jego formacja duchowa nie miała najmniejszego znaczenia – liczyła się wyłącznie jego potęga. Także liczba potencjalnych ofiar, jaką trzeba było ponieść, nie miała najmniejszego znaczenia. Każde poświęcenie było warte tego, by po raz kolejny ustrzec świat przed mrokiem. Jednak to, co działo się w Katedrze Głębin po przybyciu Aldricha, wykraczało daleko poza najmroczniejszą otchłań. Zdeprawowany duchowny mógł bez reszty oddawać się swoim chorym upodobaniom. Biskupi dostarczali mu co rusz kolejne ofiary, które ten z lubością konsumował. Wysyłali w tym celu swoje ewangelistki, które pod przykrywką głoszenia słowa bożego wyszukiwały kolejne ofiary dla plugawego duchownego. Wiele z nich pochodziło chociażby z położonej nieopodal Osady Nieumarłych. Mieszkańcom wmawiano, że oddanie się Aldrichowi to droga do zbawienia i przyczynienie się do odnowienia Ery Ognia.
Z czasem Aldrichowi przestało wystarczać jedynie pożeranie ofiar, których stały dopływ zapewniały mu kościelne władze. Zwyrodnialec skupił się na strachu i bólu, które im zadawał. Potrafił uchwycić ten jakże pierwotny, przelotny moment agonii, który odczuwa człowiek będący na skraju śmierci. A wszystko po to, by go również smakować i rozkoszować się nim. Z czasem stworzył nawet specjalne pierścienie, które pozwalały innym osobom odczuwać dokładnie te same ekstatyczne doznania, których doświadczał podczas pożerania niewinnych osób. Znalazł w ten sposób popleczników wśród innych duchownych, którzy zaczęli oddawać tym samym perwersjom co Aldrich, z czasem przemieniając się w plugawe monstra o wielkich zwisających brzuchach, w których zawsze zalegały resztki plugawego pokarmu. Mimo to hierarchowie kościoła dalej przyzwalali na te wszystkie okropieństwa. Jego ofiarami padały także jego własne, nowo narodzone dzieci, powite przez kobietę imieniem Rosaria. Choć nie została ona przez niego pożarta, możemy tylko się domyślać, jakich okropieństw doświadczyła. Rosarię wciąż można znaleźć w jej kaplicy ukrytej w Katedrze Głębin. Roi się w niej od pustych kołysek dosadnie obrazujących to, jak wiele dzieci straciła. Choć wśród okolicznej ludności krąży plotka, jakoby dwójkę dzieci udało się uratować przed tym straszliwym losem.
Mimo wszystkich tych okropieństw, na które przymykano oko w Katedrze, Aldrich wywiązał się z powierzonego mu zadania. Gdy przyszedł czas, plugawy duchowny poświęcił swą duszę, by jeszcze raz rozpalić Pierwszy Płomień i podtrzymać Erę Ognia. Wszak był postacią ze wszech miar potężną, a to w jaki sposób rzeczoną potęgę osiągnął, nie miało tu żadnego znaczenia. Jego ogromne, zdeformowane ciało zostało później złożone do grobu w najniżej położonych kościelnych komnatach. W ten sposób nie tylko uhonorowano jego poświęcenie, ale przede wszystkim zabezpieczono jego szczątki. Wszystko na wypadek, gdyby jeszcze kiedyś, na wezwanie dzwonu z Kaplicy Zjednoczenia Płomienia, musiałby ponownie podjąć się tego zadania.
Katedra Głębin
Aldrich wypełnił swą powinność, a jego plugawe praktyki wreszcie ustały. Nie zmienia to jednak faktu, że pozostawiły po sobie trwały ślad, a święte miejsce, jakim była zamieszkiwana przez niego Katedra, została na zawsze sprofanowana. Straszliwy duchowny, konsumując tak wielkie ilości ludzi i nieumarłych, a co za tym idzie ich pomniejszych mrocznych dusz, zgromadził w sobie ogromne pokłady ciemności, które odkładały się i fermentowały w jego ciele także po śmierci. Jego martwe ciało zaczęło wydzielać plugawy osad, który zatruł znajdujące się tam święte źródło, które niegdyś znane było z tego, że oczyszczało ze wszelkiej ciemności. Woda znajdująca się w niegdyś świętym, konsekrowanym miejscu zastygła, przekształcając się w mroczną, nieokiełznaną głębię – swoistą otchłań gnijącej, bezkresnej ciemności. Ów nowe, mroczne źródło stało się kolebką nowego odrażającego życia. Z mętnych, mrocznych wód wypełzły także insekty, które zainfekowały ciała wiernych pochowanych na cmentarzu położonym nieopodal Katedry. A które wkrótce po tym zaczęły powstawać z martwych.
Biskupi pełniący posługę w Katedrze stanęli w obliczu ogromnego kryzysu i podjęli działania w celu zapieczętowania przeklętego źródła. Moc ich wiary była jednak zbyt mała, by powstrzymać rozprzestrzeniający się mrok głębin. Z pomocą duchownym zostaje wysłany arcybiskup McDonnel, który zostaje oddelegowany przez samego Pontyfika Sulyvahna. Miał on wspomóc obecnych tam duchownych magią, którą studiował podczas swojego pobytu w mieście Ithryll. Nowe techniki magiczne miały pomóc władzom Katedry w walce z pomiotami mroku. Jednakże Arcybiskup McDonnel, wiedziony wrodzoną ciekawością, rozpoczął wnikliwe badania na istotą mrocznej Głębi. Niestety, okazało się to ze wszech miar zgubne. Hierarcha spędzał przy źródle coraz więcej czasu, zafascynowany tym, co dostrzegał w jego głębinach. Niedługo później, biskup zaczął nazywać to miejsce “dnem świata”. McDonnel zdał sobie sprawę, że gnijąca ciemność Głębi może stać się niewiarygodnym źródłem nowej mocy. Z czasem dostrzegli to także pozostali duchowni z katedry, którzy sprzeniewierzyli się swej dotychczasowej wierze, studiując nowo odkrytą magię głębi. W Katedrze narodził się nowy kult. Kult istoty, która dała początek temu wszystkiemu. Kult plugawego Aldricha, który od tej pory był czczony jako Święty Głębin.
Era Głębokich Mórz
I przyszedł czas, gdy młody książę Lothric zbuntował się przeciwko narzuconej mu roli i postanowił nie rozpalać po raz kolejny Pierwszego Płomienia. Gdy Era Ognia zaczęła chylić się ku końcowi, z Kaplicy Zjednoczenia Płomienia rozbrzmiał donośny dzwon. Jego dźwięk rozniósł się po całym znanym świecie, wybudzając z wiecznego snu dawnych Władców Pogorzelisk, aby ci połączyli swe siły i ponownie stali się zarzewiem Pierwszego Płomienia. Wśród nich był również wielki Aldrich. Zdeprawowany duchowny odmówił jednak ponownego poświęcenia się. Wszystko dlatego, że gdy pogrążony był we śnie wiecznym, ujrzał wizję nowego świata. Gdy Pierwszy Płomień w końcu zgaśnie, a tym samym Era Ognia dobiegnie końca, nastanie nowy czas – Era Głębokich Mórz. Wizję tę podzielał również Arcybiskup McDonnel, które porzucił swoje stare białe szaty, przywdziewając barwy głębokiego morza. W ślad za nim poszli także pozostali hierarchowie, którzy założyli nowe przymierze znane od tej pory jako Wierni Aldrichowi.
Monstrualny pożeracz ludzi, napełniony mocą Głębi, pojął, że to on – Aldrich – został powołany, by zapoczątkować nową erę. Aby jednak wizja, której doznał we śnie mogła się ziścić, musiał posiąść prawdziwie boską moc. Ofiary z ludzi przestały mu wystarczać, dlatego też w porozumieniu z wiernym mu kościołem, postanowił przypuścić atak na swoją dawną ojczyznę – miasto Irithyll w Mroźnej Dolinie. Była to bowiem dom starych bogów Ery Ognia, położony niemal w tym samym miejscu, co dawne Anor Londo. To właśnie tam znajdował się ostatni z żyjących bogów: Gwyndolin Mroczne Słońce, który został uwięziony przez obecnie panującego tam Pontyfika Sulyvahna. A gdy pamięć o starych czasach zostanie pożarta i odejdzie w zapomnienie, długo wyczekiwana Era Głębokich Mórz wreszcie nadejdzie.
Pożeracz Bogów
Aldrich powrócił do Irithyll, nie mając już przy sobie Małej Lalki, którą niegdyś otrzymał od Pontyfika. Przebił się przez magiczną barierę otaczającą miasto, prowadząc swoją świętą armię głębin. Jego marsz ku Katedrze Anor Londo, w której osadzony był Gwyndolin, napotkał jednak opór ze strony Sulyvahna i podległych mu rycerzy. Pontyfik nie zamierzał tak łatwo oddać swojego królestwa. Rozgorzała bitwa, z której Aldrich, nasycony mocą Głębi, wychodzi zwycięsko. Dziesiątkuje oddziały Sulyvahna, a następnie pokonuje samego pontyfika i zmusza go do ustąpienia, tym samym torując sobie drogę do zrujnowanej katedry Anor Londo. To właśnie tam, w cieniu przeszłości, czekał na niego Gwyndolin – spadkobierca samego Lorda Gwyna – jego największa, najświętsza ofiara – gotowa do pożarcia.
W niegdyś pięknej, skąpanej w blasku słońca katedrze Anor Londo, Święty Głębin rozpoczął makabryczny rytuał pożerania ciała Gwyndolina. Gdy uwięziony bóg został pochłonięty, Aldrich zapadł w głęboki sen, by w pełni strawić całą jego boską esencję. Pożarł bowiem nie tylko jego ciało, lecz także wchłonął jego duszę uzyskując dostęp do wspomnień swej ofiary. W snach widywał pewną nieznaną mu bladolicą kobietę, ukrywającą się gdzieś na uboczu dawnej królewskiej stolicy. Nie wiedział kim ona jest, jednak czuł, że była to osoba, którą Gwyndolin miłował. I tak właśnie, Aldrich, niegdyś straszliwy kanibal, i Święty Głębin stał się pierwszym w historii tego świata Pożeraczem Bogów. Choć nikt już nie zapuszcza się do zapomnianej katedry Anor Londo, mówi się, że Aldrich ciągle przebywa tam pogrążony w głębokim śnie, w spokoju trawiąc najpotężniejszą ze swoich ofiar. I pozostanie tak do momentu, aż pewien Nierozpalony podejmie się ponownej próby rozpalenia Pierwszego Płomienia i rzuci wyzwanie zdeprawowanemu smakoszowi.
Wesprzyj moją twórczość na SUPPI.pl
Przeczytaj także:
Elden Ring – historia świata gry (wprowadzenie do lore)
Dark Souls – historia świata gry (wprowadzenie do lore)